Sklep, czy placówka edukacyjna?
Nikt nie zaprzeczy, że w naszych sklepach znajdują się rzeczy zdrowsze i mniej zdrowe – choć większość nie tam, gdzie się myśli, bo biorąc pod uwagę wiedzę, to karma zawierająca zboże psom nie szkodzi – a przynajmniej nikt tego do tej pory nie dowiódł, i to przy trwającej od prawie dwudziestu lat nagonce na ziarno w karmie.
Natomiast przysmaczki z Chin zawierające glicerynę niewiadomego pochodzenia, klejone kości, czy tanie „pełno mięsne” karmy wyprodukowane z mączki mięsnej (wyprodukowanej w zakładach utylizacji odpadów poubojowych konserwowanego i stabilizowanego substancjami co najmniej dyskusyjnymi) cieszą się pełną sympatią. Nie wspominając o pewnych obrożach przeciw pchłom i kleszczom, które wszyscy chcą mieć w dobrych cenach, a które to obroże są od lat podejrzewane o zatrucia i śmierć wielu psów.
Oblicza sklepowej edukacji
Oczywiście mądra porada, gdy klient zapyta jest zawsze w cenie, ale każdy z nas wie, że w wielu sklepach to wygląda zupełnie inaczej.
Od postaw pasywno-agresywnych wobec klienta pytającego o Royal Canin, czy Purinę po agresywno-słodkie uwagi o paszy dla kur.
Czy w jakimkolwiek innym sklepie ktokolwiek komentował w ten sposób Wasze wybory?
Niektórzy z nas palą i piją alkohol – obie z tych rzeczy raczej nam dobrze nie robią. Wielu kupuje wysokoprzetworzone produkty spożywcze. Czy ktoś nam je wyrywał z ręki, robił mniej lub bardziej zawoalowane uwagi dotyczące tego, co mamy w koszyku?
Ja osobiście nie spotkałem się z taką sytuacją. I dobrze, ponieważ w takim sklepie pewnie bym się więcej nie pokazał, a zależnie od mojego stopnia irytacji mógłbym nawet zostać bohaterem wieczornych wiadomości.
Czy klienci potrzebują edukacji?
Z moich obserwacji wynika, że większość klientów doskonale się orientuje w tym, co chce kupić, ma dostęp do grup internetowych polecających te czy inne produkty, rady członków rodziny, czy własne przemyślenia dotyczące składu produktów. Nauczając takiego klienta, gdy o to nie prosił, czy ograniczając jego wybór asortymentem ponosimy duże ryzyko, że pójdzie zrobić zakupy tam, gdzie dostanie to czego chciał.
Nasze rady, czy „rady” również niekoniecznie będą trwałe – w końcu jesteśmy tylko panem lub panią z zoologicznego i nie wytrzymamy konfrontacji z całym chórem głosów z ulubionej przez klienta grupy internetowej. Zwłaszcza że na większości grup się wyśmiewają z wiedzy którą posiada "pani czy pan z zoologicznego".
(Jakie te grupy mają przebicie może uzmysłowić fakt ostatniej afery z Versele Laga – gdzie firma w końcu zmuszona była wydać oświadczenie wyjaśniające, dlaczego jest sepiolit w karmie dla królików i świnek).
Powtarzam, również to, co już napisałem wyżej – gdy klient poprosi o radę, możemy się z nim podzielić całą wiedzą, jaką posiadamy.
Sklep, czy placówka edukacyjna?
Kto i kiedy przekonał ludzi żyjących z handlu, że powinni zamienić się w placówki edukacyjne i dyktować klientom co ci mają kupować? Kto wielu z nas wprowadził ten schemat odmawiania klientom pewnych produktów i pogardzania tymi, którzy je kupują, a go gorsza sprzedają?
Czy „ratowanie” świata np. przed karmą zawierającą zboże ma sens? Czy jako przedsiębiorcy powinniśmy dbać przede wszystkim o to by zarobić i mieć czas dla naszych rodzin.
Czy „edukowanie” w sklepie (nie mówię tu o poradach, o które klient pytał) przynosi nam jakieś pozytywne skutki?
Wiem, że wielu z Was z automatu odpowie, że tak. Bo od lat siedzimy w tym schemacie, uważając go za bardzo dobry i przynoszący wymierne korzyści.
Ja uważam, że warto to rzeczywiście dobrze przemyśleć i przyjrzeć się, ile i czy cokolwiek zyskujemy.
Czy klient, który nas pochwali za brak RC na półkach nie zrobi zakupów w zoo plusie (bo taniej)? Wielu robi i tam już RC nikomu nie przeszkadza
Dlaczego warto postawić sobie te pytania?
Mamy kryzys, a sklepy padają jeden po drugim. Nawet jeśli nasza sytuacja w tej chwili jest dla nas dobra warto zadawać sobie takie pytania. Sytuacja może się zmienić w jednej chwili, zupełnie bez naszej kontroli.
Trwanie w pewnych schematach może się dla nas skończyć źle. Zwłaszcza w schematach, które powstały i utrwaliły się w zupełnie innej rzeczywistości.
Jakość wiedzy w sklepach
Przeglądając grupy branży zoologicznej, rozmawiając z ludźmi, czytając facebooki, strony i opinie sklepów ze smutkiem muszę stwierdzić, że bardzo różny jest poziom tej wiedzy. Od rzetelnej wiedzy z dobrych źródeł – po powtarzanie dogmatów z grup internetowych.
Jeśli ktoś jest przywiązany do edukacji swoich klientów, warto jest pogłębić i sprawdzić swoją wiedzę, zrobić profesjonalny kurs, czy kupić naprawdę dobre i aktualne książki.